(szereg s, z, c, ʒ)
Przedstawiam ci Stacha i jego pieska Kosmatka. Pod schodami na sosnowych deskach podłogi stoi posłanie Kosmatka. W sobotę Stach wpadł na wspaniały pomysł. Postanowił na czas słonecznych wiosennych i letnich dni przestawić legowisko pieska spod schodów do sadu. Nowe miejsce bardzo spodobało się Kosmatkowi. W sadzie Kosmatek pilnuje, aby gąski i kaczuszki nie wyskubywały wiosennych sadzonek i obserwuje, czy sroki nie zostawiają pod wysokimi śliwami tylko garstki pestek po nasyceniu się słodkimi owocami. Każdego dnia z samego rana piesek przysłuchuje się sympatycznemu śpiewowi swojego nowego sąsiada, małego ptaszka, który zamieszkał na wiosnę w sadzie, tak jak Kosmatek. Ten ptaszek to słowik. Jego głos jest wspaniały. Kosmatek układa się w swym legowisku, nadstawia uszy i ze spokojem przysłuchuje się wesołym piosenkom słowika – śpiewaka. Zuza to zuch dziewczynka. Rankiem, jak zwykle, roześmiana Zuzanna poszła na łąkę, ażeby nazrywać do wazonika niezapominajek. Łąka znajduje się tuż za zagrodą. Zuza szybko nazbierała potrzebną ilość kwiatów i ułożyła je w wiązankę i już miała wracać do zagrody, gdy nagle zauważyła, że wprost na nią pędzi rozbrykana koza. Dziewczynka zaczęła uciekać przed zwierzęciem, nie rozglądając się na boki, ale zaczepiła zelówką bucika o wystający kamień i upadła. Wiązanka niezapominajek rozsypała się, zapinana na guziczki bluzeczka zabrudziła się, a kolano zostało rozbite. Ale Zuza nie jest mazgajem i nie uroniła ani jednej łezki, chociaż zdała sobie sprawę, że po tej przygodzie pozostaną jej liczne zadrapania i blizna na kolanie. Dziewczynka nie zmartwiła się też zniszczoną wiązanką niezapominajek. Zerknęła za siebie i zauważyła, że porozrzucane kwiaty zajadała ze smakiem koza. Rozpoczęła swoje śniadanko od zielonych listków, po czym oblizała mordkę językiem i zadowolona z siebie odeszła. Zuza roześmiała się i uzbierała nową wiązankę, tym razem bzu, rezygnując z pechowych niezapominajek. Kiedy zapadł zmierzch, po całej izbie rozchodził się zapach gałązek bzu, który nie pozwolił zapomnieć Zuzannie o porannym zdarzeniu na łące. Ojciec Jacka obiecał chłopcu zabrać go do cyrku w nagrodę za celujące oceny na świadectwie końcowym. Był cudowny czerwcowy wakacyjny dzień. Przed namiotem cyrkowym stał cyrkowy pajac i gorąco zapraszał widzów do środka na przedstawienie. Jacek zachwycał się wszystkim co tutaj zobaczył: cyganem, który grał na cymbałach, akrobacjami cyrkowych artystów na drabince, tańcami kuców oraz koncertem egzotycznego ptactwa i występami olbrzymich kocurów, czyli tygrysów i cudownej lwicy, które w tym celu zamknięto w specjalnych kojcach. W przerwie cyrkowy goniec częstował chłopców i dziewczynki cukierkami pachnącymi cynamonem, które nosił w celofanowej torebce albo podawał malcom z zawieszonej na łańcuchach tacki. Po przedstawieniu Jacek poszedł z ojcem do znanej w Płocku cukierni. Chłopiec zamówił sobie pyszne lody cytrynowe, a dla swojego ojca placek owocowy wyciągnięty dopiero co z gorącego pieca. Cały dzień ojciec i syn spędzili cudownie i zadowoleni spacerkiem wrócili do domu w starej ceglastej kamienicy. Po powrocie opowiedzieli o wszystkich cyrkowych cudach matce i Celince – siostrze Jacka, nie zapominając o cytrynowych lodach i placku owocowym zjedzonych w cukierni na koniec tego atrakcyjnego czerwcowego dnia. Zadzwonił dzwonek szkolny. Z klasy bardzo szybko wychodzą koledzy i koleżanki Jacka. Dzieci zawsze po lekcjach odwiedzają chorego Jacka. Dzisiaj koledzy dowiedzą się, jak Jacek się czuje i opowiedzą mu, jak na lekcjach techniki postawili nowe ogrodzenie w miejsce ogrodzenia starego i zardzewiałego. Po drodze do Jacka kupią mu prezent za pieniądze, które wcześniej uzbierali. Mając na uwadze, że Jacek uwielbia malować, koledzy kupią mu pędzelki malarskie. Jacek nie będzie musiał pożyczać cudzych pędzli. Jacek często maluje pejzaże, np. siedzące pod miedzą zające z zawieszonymi na szyjach dzwoniącymi dzwoneczkami. Jacek ma w domu królika; koledzy i dla niego niosą prezent. Królik Jacka uwielbia rodzynki i ziarna kukurydzy. Ale dzisiaj królik jest bardzo zawstydzony, bo poobgryzał z dywanu frędzelki. Jednak kiedy zobaczył na podłodze rodzynki, pobiegł do nich na jednej nodze, zapominając o zniszczonych frędzelkach i zawstydzeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz